piątek, 18 października 2013

Łucja i Artur - Część 3

Zapraszam na  trzecią część opowiadania :) Życzę miłego czytania, i przepraszam, że tak późno :D Zachęcam do KOMENTOWANIA!!!.. :D

...........
Łucja zarumieniła się i aby to ukryć wstała i poprawiła fryzurę, jednak coś jej nie pozwalało dalej iść...
...........

CZĘŚĆ 3

- Co się stało? - zapytał Artur wstając - coś Cię boli?
- Tak, nie, nie wiem... Chyba mam coś z kostką, nie mogę iść. Ałaa..- wymamrotała Łucja
- Usiądź tutaj - Artur wskazał ławkę, która była tuż za nimi.
Chłopak pomógł Łucji usiąść, po czym zaczął badać jej kostkę. Ruszał nią w każdą stronę..
- Ałłła...- cierpiała dziewczyna

- To skręcenie, przykro mi, ale raczej nie obędzie się bez gipsu lub szyny - powiedział Artur i wziął Łucję na ręce.
- Co robisz?
- Staram Ci się pomóc dostać do domu.- mówił Artur - chyba, że nie chcesz- gdy to mówił udawał, że z powrotem sadza Łucję na ławce i uśmiechał się patrząc w jej oczy.
- Nie, niee, jak ja sama pójdę? - Mocniej ścisnęła szyję Artura, tak, że jej twarz dotykała dotykała jego szyi.
- Żartowałem tylko - mówił ze śmiechem Artur.
Łucja czuła zapach perfum. Było jej tak przyjemnie, że przez całą drogę do domu nie zmieniła pozycji.
Gdy doszli Artur zadzwonił dzwonkiem do domu Łucji. Po chwili oczekiwania drzwi otworzyła jakaś kobieta- mama Łucji.
- Matko!!! Łucja co Ci się stało? - spytała zatroskana mama dziewczyny
- Skręciła kostkę- odpowiedział za nią Artur i dorzucił jeszcze ,,Dzień dobry''
- Dzień dobry, dzień dobry- odparła kobieta, wejdź. - Zaprosiła go do środka.
Artur położył Łucję na kanapie, a w tym czasie matka poszła do kuchni i zrobiła córce zimny okład na kostkę, bo ta zdążyła już trochę spuchnąć.
- Dziękuję Ci - powiedziała cicho Łucja i słodko uśmiechnęła się do Artura. Zostaniesz?
- Nie ma za co, ale nie mogę zostać, bo jeszcze muszę ogarnąć matmę, a poza tym musisz jechać z rodzicami do szpitala, żeby jakoś Ci to opatrzyli. Jutro przyjdę po Ciebie przed szkołą. Idziesz?
- Szkoda, że nie możesz zostać, no chyba pójdę, bo dziwnie by było opuszczać szkołę już na początku.
- Ok, to do jutra, i pozdrów ode mnie mamę - powiedział Artur, po czym podszedł do kanapy, na której siedziała Łucja i pocałował ją w czoło.
- Do jutra- odpowiedziała dziewczyna rozmarzonym głosem i odprowadziła wzrokiem swojego kolegę do drzwi, a ten zanim je zamknął uśmiechnął się i dopiero wyszedł.

Za moment do salonu wróciła mama Łucji, która tuż po przyniesieniu zimnego okładu znowu wyszła do kuchni, aby przyrządzić coś do picia i jedzenia dla córki i jej kolegi.
- Gdzie podział się Twój kolega?- zapytała zdziwiona, że tak szybko poszedł.
- Musiał iść do domu, bo jutro mamy matmę, i chciał się pouczyć.
- No dobrze, a miałam nadzieję, że go poznam. Ale trudno, chyba go jeszcze przyprowadzisz do nas/? Chciałabym jeszcze raz mu podziękować, że Ci pomógł.
- Oczywiście mamuś tylko najpierw trzeba załatwić moją nogę- uśmiechnęła się Łucja.
- Ależ wiadomo, no już chodź pomogę Ci wsiąść do auta. Tata ma jeszcze dyżur, więc jak się pospieszymy to naprawi Ci tą nóżkę. - Zarówno Łucja jak i jej mama roześmiały się a następnie pojechały do szpitala.

WIECZÓR

Gdy Łucja wróciła z rodzicami do domu, postanowiła przed snem zajrzeć na facebook-a. A tam co?
Wiadomość od Artura. Krótka, zwięzła i na temat. ,, Życzę Ci powrotu do zdrowia. Słodkich snów''
Nie odpisała, bo chłopak był niedostępny. Łucja wykąpała się, zjadła kolację i położyła się do łóżka. W myślach cały czas był Artur.

...............

Łucja

Jestem pozytywnie zaskoczona. Jak to możliwe, że Artur wziął mnie na ręce i zabrał do domu? Przecież to niemożliwe, że mu się podobam. Ja? Taka zwykła dziewczyna? Ale co miała oznaczać ta dwuznaczna sytuacja w szkole, gdy się przewróciliśmy? Powiedział, że w końcu może z bliska popatrzeć na moje oczy. Nie, nie, co ja wygaduję na pewno nie miał nic na myśli, powiedział to tak po prostu, żeby było mi miło. A ten pocałunek w salonie/? Nie powiem, czułam się wspaniale i wyjątkowo, ale przecież zwykli koledzy nie zachowują się w ten sposób. Dobrze kończę, bo nie znam odpowiedzi na żadne z pytań, które sama sobie stawiam. Po dzisiejszym pożegnaniu i tej wiadomości, coś czuję, że to nie tylko znajomość, ja się zakochuję i nie mogę nad tym zapanować.!!


ARTUR

Kiedy wyszedłem z jej domu czułem się niesamowicie. Pocałowałem ją, a ona nie zezłościła się na mnie. Uśmiechnęła się, i nic nie powiedziała. Czy to coś znaczy? Nie chyba nie, przecież ta sytuacja dzisiaj w szkole potwierdza, że nic do mnie nie czuje. Wstała i zachowywała się jakby nic się nie stało. Teraz jestem tak szczęśliwy, i postanowiłem napisać jej miłą wiadomość. Jutro szkoła, idę spać, może przyśni mi się ta  cudowna istota- Łucja?..

NASTĘPNY DZIEŃ

Budzik wybił godzinę 7.00. Dzisiaj Łucja musiała wstać sama, gdyż jej rodzice o siódmej zaczęli już dyżur. Dziewczyna wstała, chociaż nie było to łatwe z tą nogą w szynie. Złapała za kule i ruszyła do łazienki. Przygotowała się do szkoły, wykonała delikatny makijaż i poszła do kuchni, aby zjeść śniadanie. Tam czekała na nią karteczka od mamy: ,,Kochanie śniadanie jest w lodówce, tata zrobił Ci bułki do szkoły. Uważaj na siebie w szkole, i nie obciążaj nogi. Nie zapomnij przedstawić nam swojego KOLEGI'' Tutaj pojawił się uśmieszek, który mama narysowała w rogu kartki. Słowo ,,KOLEGI'' napisała drukowanymi literkami- o co jej chodzi? - pomyślała Łucja, ale nie było więcej czasu na rozmyślenia. Zjadła śniadanie i wyszła z domu. Nie minęła furtki, a na horyzoncie pojawił się ARTUR.... .

- Hej kaleko!- krzyknął już z daleka- i pokazał język, jednak po chwili miło się uśmiechnął
- Hej zbawco!- odkrzyknęła Łucja, i też posłała miły uśmiech
Gdy już się do siebie zbliżyli na tyle, że nie musieli krzyczeć, skierowali się w stronę szkoły i rozpoczęli rozmowę:
- Jestem zbawcą? Jak tam, byłaś w szpitalu? - zapytał zatroskany Artur.
- Przecież mi pomogłeś, a sama na pewno nie dałabym rady wrócić do domu. Mama jest Ci tak wdzięczną, że chce Cię poznać. A co do szpitala to tak byłam, tata założył mi szynę.- odpowiedziała.
- Miło mi. Twoi rodzice są lekarzami?
- Tak, tata chirurgiem i ortopedą, a mama pediatrą i czasami asystuje tacie przy operacjach, a Twoi kim są?
- Tata pracuje na Uniwersytecie, wykłada retorykę, psychologię i matematykę, a mama z wykształcenia jest chemiczką, ale nie pracuje teraz, bo opiekuje się moją malusią siostrzyczką. Masz rodzeństwo?
- A jak ona ma na imię, i ile ma lat? Tak mam starszego brata- Marcina- ma 24 lata.
- O to masz kogoś kto się Tobą opiekuje?- uśmiechnął się- Moja siostra to Julka i ma 5 miesięcy. Uwielbia się ze mną bawić. Znaczy raczej ja z nią, bo ona na razie tylko się śmieje- roześmiali się
- Tak mam kochanego brata. Musisz mnie poznać ze swoją siostrą uwielbiam małe dzieci!- powiedziała dosyć głośno Łucja.
- Wiesz co, dzisiaj po lekcjach obiecałem mamie, że zabiorę ją na spacer, jeśli zechcesz możesz się z nami zabrać.
- Ok, z ogromną chęcią, to co przyjdziesz po mnie/?
- Nie ma sprawy- powiedział Artur, ale na więcej nie było czasu, bo weszli do szkoły. Wszyscy obkrążyli Łucję i zadawali jej setki pytań: jak ty to zrobiłaś? Gdzie, kiedy... Męczące, ale Artur poszedł do kolegów, zostawiając tym samym dziewczyny na pogaduchach. Przecież na każdej lekcji siedzieli razem, więc miał ją ciągle obok.
Lekcje ciągnęły się niesamowicie. Ostatnią był WOS. Wiadomo jak to klasa o profilu medycznym, więc nie przepadała za WOS-em. Zarówno Łucji jak i Arturowi strasznie się nudziło. Chłopak postanowił jakoś zagospodarować ten czas i napisał do Łucji liścik, nie chciał rozmawiać i zostać upomnianym przez nauczycielkę, więc napisał.
Gdy dziewczyna otworzyła karteczkę ujrzała: ,,podasz mi swój nr telefonu? Zadzwonię w sprawie tego spaceru'' - na końcu wiadomości był buziak :*
Łucja odwróciła karteczkę i odpisała: ,,Ok, 165-987-625,  Oddaję buziaka :* '' - Na początku wahała się co do tego buziaka, ale stwierdziła, że zaryzykuje. Za moment karteczka wróciła: ,, Dostałaś moją wiadomość wczoraj na fb?'' - teraz nie odpisywała, ale kiwnęła mu głową i uśmiechnęła się.
- Co Ci się śniło?- szepnął Artur.
- A co ty taki ciekawski?- napisała Łucja i pokazała mu język, ale oddała mu również uśmiech
- ,,A nic, nic.''
Łucja nie wiedziała co ma myśleć, ale zadzwonił dzwonek i wszyscy ruszyli do domu. W drodze rozmawiali głównie o szkole, jednak gdy doszli przed dom Łucji, Artur powiedział:
- To do zobaczenia później, zadzwonię jeszcze.
- Ok- Łucja niepewnie, ale zdecydowała się dać chłopakowi buziaka w policzek. Nic nie mówiąc uciekła do domu, spojrzała na niego tylko przez ułamek sekundy, gdy zamykała drzwi...

Ok, dzisiaj to wszystko, komentujcie co myślicie, pa :D




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz