sobota, 22 sierpnia 2015

Drugie szczęście- Rozdział 22

 Rozdział 22

Te drogi się rozchodzą?


- Nie żartuj....- zaczęła Jam.
- I tu mamy problem. Bo ja nie żartuję. Widzę, jak ona się stara, jak jej zależy... Nie mogę udawać, że tego nie widzę...
- Ale nie możesz się ożenić robiąc komuś przysługę! Przecież to jest obowiązek do końca życia!- wstała i podeszła do okna.- żeby się z kimś pobrać trzeba naprawdę go kochać i nie można mieć wątpliwości. Rozumiesz?
- Wiem, wiem, ja to wszystko rozumiem, ale czuję, że to może być dobra decyzja. Z każdym dniem zbliżamy się do siebie coraz bardziej i bardziej, a Liv nie jest już mi wcale obojętna tak jak na początku,... kiedy ty..
- Co ja?
- Kiedy zaczęłaś być z Paul'em... Serio myślałem, że nie dam nikomu szansy, ale moje zdanie się zmieniło i chyba jestem pewien.
- Chyba?- odwróciła się w jego stronę, lecz kiedy znalazła jego spojrzenie, znów szukała za oknem punktu, w który mogłaby wbić wzrok.
- Na pewno. Zdecydowałem i zrobię ten krok dzisiaj. Zabrał pudełeczko z biurka i schował do kieszeni.
- Harry proszę Cię jako prawdziwa kochająca przyjaciółka. Zastanów się jeszcze... Żebyś nie zmarnował sobie życia...- nie usłyszała żadnej odpowiedzi, przez chwilę myślała nawet, że Harry już wyszedł, ale nagle poczuła jak obejmują ją w pasie, mocno przytula lgnąc do jej pleców. Dopiero teraz odpowiedział.
- A ja, jako prawdziwy i kochający(przy tym słowie zrobił pauzę) przyjaciel obiecuję, że jeszcze to rozważę. Jam było dobrze w jego objęciach. Na policzku czuła lekki zarost, a perfumy powalały na kolana. Zamknęła oczy i bez słów rozmarzyła się. W żaden sposób nie potrafiła wytłumaczyć jak to się dzieje, że czuje coś takiego w uściskach innego mężczyzny niż Paul?
Zamarli, ciesząc się chwilą. Wszystko jednak prysło, jak bańka mydlana. Harry odsunął się i zajął swoje miejsce czekając na Jam, której nie tak łatwo było wrócić do biurka. Nie tak łatwo było również wyrwać się z tego pięknego świata, w którym przed chwilą się znalazła. Próbując wyrzucić wszelkie myśli dotyczące Harrego zaczęła rozmowę.
- A mogę chociaż obejrzeć pierścionek?
- Pewnie.- wyjął go, otworzył pudełeczko i postawił przed nią.
Był to pokaźnych rozmiarów srebrny pierścionek(a właściwie to brylant sprawiał te wrażenie). Cudowny pierścionek, ale i pewnie cudownie kosztował.
- No..jak na faceta świetny wybór. Ale musiałeś tak szaleć z tym brylantem? Prawdziwa kobieta byłaby zadowolona ze zwykłego pierścionka-zamknęła oczy- z niebieską cyrkonią, albo różową...hihi no sama nie wiem.
- Widzę odpłynęłaś.-uśmiechnął się.- ale z tymi kolorami to też wymyślasz...
- Haha, daj spokój, cyrkonia to nie brylant, więc można przynajmniej pobawić się kolorami.
- A facet niech lata i załatwia..-żartował-czyli mam dać Paul'owi jakieś wskazówki?
- Ani się waż! Ja nie planuję ślubu, przynajmniej na razie... Kocham go, ale...- na końcu języka miała powiedzieć, że nie czuje czegoś tylko do niego, lecz w porę się opamiętała.
-Ale?
- Nie nic... po prostu nie planuję i tyle.
- No dobra, to będę leciał. A właśnie, mówiłem Ci, że teraz zajmuję się branżą biznesową?
- Nie, nie mówiłeś, to wiele wyjaśnia.
- Co masz na myślisz?
- Chociażby ten brylant, który nosisz w kieszeni.-kiwnęła głową wskazując na wypukłą kieszeń.- Kiedy chcesz jej się..no wiesz?- słowo ,,oświadczyć" jakoś nie przechodziło Jam przez gardło, bo dochodziło do niej, że jej przyjaciel się żeni.
- Spróbuję dzisiaj, myślisz, że się zgodzi?
- Jasne, jeśli będzie dobrą żoną, to będzie też miała najlepszego męża na świecie.
- Myślałem, że to Paul jest najlepszy?-uniósł pytająco brew.
- Nie łap mnie za słówka i zmykaj.- wysłała mu dalekiego całusa
- Jak się uda, to pierwsza zostaniesz zaproszona!- wyszedł.
Jam odprowadziła go jeszcze wzrokiem do samochodu. Nie mogła się nadziwić, że Harry będzie należał do Liv. Zamyślona, nie wpadła nawet na to, żeby zadzwonić do Paul'a, który właśnie przyjmował niespodziewanego gościa.
*********************************************************************************
Diiiing doooon
- Łucja! Jak miło Cię widzieć, proszę wchodź, tylko cichutko, bo mała zasnęła.
- Witaj. Postanowiłam odwiedzić Cię dzisiaj, bo miło jest powspominać stare dobre czasy, no nie? Szczególnie przy butelce dobrego wina?- zza pleców wyciągnęła prezent.
- No jak nie jak tak. Siadaj, zaraz przyniosę kieliszki.
Łucja rozsiadła się w dużym fotelu, stojącym w kącie salonu. Rozejrzała się dookoła i widząc te stare zabytkowe meble(w tym pomieszczeniu Paul postanowił je zostawić na pamiątkę, chociaż zrobił to w taki sposób, że salon był przestronny i nowoczesny) przypomniała sobie lata liceum, kiedy przychodziła ze swoim ówczesnym chłopakiem na obiad babcinej roboty. Nigdy nie mogła narzekać na brak sympatii ze strony rodziny Paul'a. Wręcz przeciwnie, była lubiana, mimo swoich dziwnych na swój sposób rodziców.
Wstała z fotela i przeszła wzdłuż segmentu. Stały na nim jakieś drobne figurki, zdjęcia...właśnie.zdjęcia! Łucja zauważyła zdjęcia, na którym całowała się z Paul'em. Czyli nie zapomniał o niej! Nie możliwym było, żeby po prostu tyle lat nie sprzątał, bo po kurzu nie było śladu. W końcu mężczyzna wszedł do pokoju z tacą, na której stała kawa, cukierniczka, kieliszki i talerzyk ze słodyczami. Pierwsza odezwała się Łucja:
- Czyli nie zastałam Jam? Szkoda, myślałam, że sobie porozmawiamy.(w rzeczywistości wcale nie było jej szkoda. Była zadowolona, że znalazła moment, aby pobyć z nim sam na sam).
- No niestety. Będzie późnym wieczorem. Rozumiesz..wyczerpujący dzień w pracy. Te dzieci tak ostatnio chorują. Dobrze, że Julka się jakoś trzyma.
- I oby tak dalej.-uśmiechnęła się wyszczerzając śnieżnobiałe zęby i trzepocząc na bank sztucznymi rzęsami.- widziałam na regale nasze zdjęcie. Pamiętasz kiedy to było?
- A tak, zapomniałem je schować. Właśnie, dzięki, muszę to zrobić, bo podejrzewam, że Jam nie byłoby miło, gdyby w naszym domu zobaczyła coś takiego.- uśmiechnął się, za to w Łucji buzowały emocje.- Opowiadaj, dlaczego wróciłaś do Polski? Ja wiem, że się widzieliśmy już, ale w sumie dokładnej odpowiedzi to nie dostałem.
- Wróciłam, bo jestem dorosła. Wtedy było inaczej, musiałam wyjechać, bo nakaz był odgórny. Wiesz jaki był i jest mój tata...
- Doskonale wiem, ale przecież wtedy w grę wchodziła również kasa. Zapomniałaś?  Ultimatum taty: albo ja i odcięcie od konta, albo wyjazd za granicę i życie jak w Madrycie.- uśmiechał się. choć trochę sztucznie, bo widać było, że nadal to odczuwa. Aby nie wpaść z emocjami zaczął słodzić kawę.
- Masz rację. To był mój ogromny błąd. Wiesz jak strasznie go żałowałam? Wstyd się przyznać, ale leczyłam się u milionów psychologów, bo nie dawałam sobie rady.
- A wiesz jak ja Cię kochałem?
- Z wzajemnością.- spojrzała mu głęboko w oczy.- wiesz, że sypiesz już piątą łyżeczkę?
- Wiem, tyle słodzę.- odparł trochę zmieszany. Wiadomo było, że tyle nie słodzi, faktycznie się zagapił, zamyślił...wspomnienia wróciły. Nie mógł jednak dać im zawładnąć jego teraźniejszym życiem. Było minęło.- No dobrze, a powiedz, miałaś tam kogoś?
- Miałam jednego chłopaka, ale to nie było to. Nigdy nie poczułam do niego tego co czułam i..
- No?
- I czuję do ciebie.
Paul osłupiał. Właśnie wyznano mu miłość. W dodatku zrobiła to kobieta, która kiedyś, przed wieloma latami wypełniała jego serce, do momentu, gdy go nie złamała.
- Wiesz co? Ja już pójdę. Nie powinnam...przepraszam...- wstała skierowała się ku wyjściu.
- Ale dokąd? Nawet nie otworzyliśmy wina.
- Nie dzisiaj, kiedy indziej, okej?- wstydziła się spojrzeć mu w oczy.(a może zrobiła to  celowo?)
Paul podszedł do niej, złapał ją za ramiona i zaprowadził na to samo miejsce w salonie, co wcześniej.
- A właśnie, że dzisiaj. Powiedzmy, że zapomnę o tym co przed chwilą padło w tym pomieszczeniu i dalej będziemy się dobrze bawić wspominając stare dobre lata. Może być?
- Może- odparła i wstydliwie się uśmiechnęła.(wiedziała, że na niego to działa).
- To co lejemy?- otworzył wino.
- Lejemy.
Rozmowa kleiła się bardzo dobrze, co chwilę przypominały im się nowe przygody. Normalnie, jakby mogli, to nie przestawaliby do końca życia. Wydawało się, że nawet nie spali, a tylko bawili i odkrywali nowe horyzonty. Czas leciał, wino się kończyło a rozmowa ciągle się rozwijała.
- A pamiętasz nasz pierwszy raz?- zapytała Łucja.
- Jak mógłbym zapomnieć? Przecież takich wyczynów się nie zapomina.- śmiali się coraz głośniej, a to mogło skutkować tym, że Julka zaraz się obudzi.
- Ekstremalnych wyczynów. Przecież kto normalny wchodzi na drzewo, żeby się ukryć przed wzrokiem koleżanek i kolegów.
- Kto normalny decyduje się tam na swój pierwszy raz.haha- tylko my.
- Nie narzekaj, przecież to były szerokie i mega wygodne gałęzie. hihihi. Ten alkohol źle na nas wpływa.
- No jasne, tak wygodne, że hej. Cały tydzień chodziłem pościerany...
Nastała cisza. Paul wwiercał się w błękitne spojrzenie Łucji, jakby chciał wniknąć jeszcze głębiej. A ta znów udawała zawstydzoną, jak przed tymi wszystkimi latami, kiedy dopiero co się zakochiwali. Ich twarze z upływem czasu były coraz bliżej, bliżej i bliżej...aż tu nagle, kiedy ich usta dzieliły milimetry, piękną sielankę przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
- Kochanie, wróciłam!- rozległ się głos Jam.
- O matko, to już ósma? O czym my tak namiętnie rozmawialiśmy? Co ten alkohol z nami zrobił?- szeptała Łucja i wstała poprawiając sukienkę, żeby przywitać się z Jam. Paul zrobił to samo, tyle, że on wyszedł do przedpokoju, aby powitać ukochaną namiętnym pocałunkiem.
- A co ty, piłeś?- wyczuła.
- Jest u nas Łucja, przyszła z winem i sobie popiliśmy.- jeszcze raz ją pocałował. Jednak Jam nie za bardzo to było na rękę. Czego na żmija od niej chciała? Czego chciała od niego? No nic, weszła do salonu i nawet nie musiała się z nią witać, bo Łucja pierwsza wyciągnęła rękę.
- Hej, myślałam, że zastanę Was oboje i porozmawiamy, ale musieliśmy radzić sobie bez ciebie.
- No bardzo mi przykro.- Jam ze sztucznym i ironicznym uśmieszkiem przytuliła się do Paul'a. Chciała wywrzeć zazdrość na jego byłej dziewczynie.
- To ja będę już szła. Do zobaczenia, mam nadzieję, że następnym razem już we trójkę.-uśmiechnęła się i zmieszana wyszła. Zanim jednak to zrobiła kątem oka ujrzała jak Paul bierze na ręce swoją partnerkę i niesie ją do dobrze znanego Łucji pokoju-: sypialni.
Jakie myśli krążyły jej po głowie? Wiadomo. ,,Przecież to mogłam być ja...Chwila.. nadal mogę".
******************************************************************************
- Śpisz?- sennym głosem Jam próbowała nawiązać rozmowę z lekko podpitym mężczyzną.
- Jakoś mi nie idzie, a co?
- Nic, tak się zastanawiam, jak spędziliście dzień, bo chyba dobrze?
- Jesteś zazdrosna? Księżniczko ty moja.!- Wtulił się w jej włosy.- Kocham Cię- szepnął jej do ucha- a teraz chodźmy spać.
Żadne z nich nie zasnęło jednak tak szybko jak by chcieli. Jam zastanawiała się jak wykurzyć Łucję, jak wybić Harremu ślub i dlaczego tak dobrze czuła się w jego objęciach. <teoretycznie czysto przyjacielskich, jednak ta sytuacja, była o krok dalej>. Za to Paul myślał o tym, co by było gdyby Jam nie wróciła w porę. Przecież najprawdopodobniej zdradziłby ją, nie mając nawet świadomości przez ten alkohol co robi. Ale Łucji nadal nie wymazał z pamięci...Czyż nie?

wtorek, 4 sierpnia 2015

Drugie szczęście- Rozdział 21

Rozdział 21

To Wy planujecie ślub?



- Dzień doobry!- Jam cała w skowronkach szła w stronę swojego gabinetu, witając się z pielęgniarkami siedzącymi na recepcji. Nigdy nie narzekała na złe kontakty z innymi ludźmi. Wszyscy ją lubili, cenili oraz uważali za bardzo inteligentną i skromną osobę. No poza jednym wyjątkiem za czasów szkolnych, kiedy to Jam zawracała w głowie prawie wszystkim facetom. Oczywiście nie tylko w liceum, ale również na studiach. To był właśnie ten czas, w którym nie mogła znaleźć prawdziwej przyjaciółki. A gdzie tam mowa o przyjaciółkach...nie mogła znaleźć nawet jednej porządnej koleżanki. Wszystkie odwracały się od niej, bo faceci, o których marzyły nie byli nimi zainteresowani. Zawsze tylko Jam i Jam.... A co ona na to? Nic!