Rozdział 20
Jeszcze się spotkamy...
Dzisiaj krótsza część, ale po takim czasie to chyba każda jest dobra, co? Kochani, życzę Wam miłego czytania, a ja już zabieram się za kolejną część <3
Wieczór minął bardzo miło. Julka zasnęła dosyć wcześnie, a co za tym idzie Paul i Jam mieli więcej czasu dla siebie.
- Ale się objadłam- wybełkotała przez zaciśnięte zęby Jam.
- No co ty nie powiesz kochanie, zjadłem dwa razy tyle co ty.
- Ale ty masz większy żołądek i w ogóle ten brzusio...- symulowała okrągły, znacznie większy od jej brzuszek.
- Sugerujesz, że mój brzuch jest za duży?- Paul złapał ją i zaczął łaskotać.
- Oczywiście, że tak- próbowała nie krzyczeć, ale łaskotki zawsze doprowadzały ją do
ataku, jakby miała coś z głową. Oczywiście droczyła się ze swoim ukochanym, bo jego ciało było wręcz idealne, aż trudno pomyśleć, że zaawansowany nauczyciel i ojciec może mieć tak dopracowane ciałko.
- I jak, odkręcisz to co powiedziałaś? Czy skazujesz się na dalsze męki?- przystopował na moment, z twarzą tuż nad ustami Jam.
- A co mi zrobisz, jeśli tego nie wycofam?
- No nie wiem...tej nocy może być z Tobą bardzo źle...- zaczął przygryzać jej wargę.
- Może sprawdzę co to za męki- przymknęła oczy i oddała się przyjemnościom.
***********************************************************************
- O matko, która godzina?- na elektrycznym zegarku cyfry pokazywały 11.13- Paul! Zaspaliśmy!- wyskoczyła z łóżka i co chwilkę szturchała mężczyznę.
- Jaaak to zaaspaliśmy?- mówił ziewając.
- No normalnie, siódma a jedenasta to różnica..- mówiła, ale jednocześnie w ogromnym pośpiechu zakładała ubrania.
- Co?!- Podniósł się chyba szybciej niż wykrzyknął te słowa.- jaka jedenasta?
- Uczysz innych, a nie wiesz co to za godzina?- dała mu szybkiego buziaka.
- Ty wredoto jedna. Trudno, nie pójdę już do szkoły, bo powinienem być tam o ósmej, Julki też nie zaprowadzę do przedszkola. Trzeba się jakoś z tym pogodzić.- wyszedł z łóżka i złapał Jam za talię, wtulając się w jej włosy.- Przecież ty też nie musisz dzisiaj iść, tym bardziej, że nie powinnaś tam być na ósmą, a na siódmą.
- Daj spokój, jestem lekarzem, pacjenci pewnie klną na mnie w myślach.- wydostała się jego objęć szukając torebki, ale ten, znów ją dorwał.
- Dzieci nie mogą przeklinać...- wyszeptał jej do ucha i powoli ciągnął w stronę łóżka.
- Kochany przestań, muszę, przecież wiesz.- nie dawała za wygraną.
- Okej, to leć, w końcu praca jest najważniejsza. - puścił ją i położył się udając obrażonego.
- Paul, nie obrażaj się. Masz rację praca jest ważna, ale nie najważniejsza. - mówiła trochę podirytowana, ale gdy zauważyła smutną minę ukochanego, uspokoiła się i położyła na nim.
- Za bardzo mnie wczoraj ukarałeś- obdarzyła go czułym pocałunkiem, ale on nie reagował i dalej udawał obrażonego, jednak po chwili odezwał się:
- Za chwilę znów Cię ukażę- jego ręce zaczęły szukać zapięcia bardzo dobrze odprasowanej bluzki pani doktor. Już chciała protestować, ale uległa pieszczotom.
Cały dzień zakochani spędzili w łóżku. Jedyne co zrobili to zadzwonili do swoich miejsc pracy i wymyślili głupią wymówkę, coś o grypie jelitowej, złym samopoczuciu i te sprawy, ale nic bardziej mylnego. Zarówno Paul jak i Jam byli pełni sił i żadnemu nie brakowało ochoty na dalsze igraszki. Przyjęli również pewnego gościa...
*****************************************************************************
- Hej kochanie, co u Ciebie słychać? Dlaczego się nie odzywałeś?
- Liv, słuchaj miałem masę roboty, byłem tak zabiegany, że nawet nie pomyślałem, żeby się odezwać. Parzę sobie kawę.
- Nic nie szkodzi, spotkamy się dzisiaj? Chciałam Ci przedstawić rodzicom.- ta wiadomość była dla Harrego jak uderzenie przez piorun. Czy chciał poznawać rodziców kobiety, której sam nie wiedział czy chce traktować jako partnerkę życiową? Serce mówiło, ,,czekaj na Jam", ale rozum, ,,masz Liv, nie licz na nic z Jam". Czego powinien posłuchać?
- Posłuchaj...- nie wiedział co powiedzieć dalej.
- Rozumiem. Nie chcesz ich poznać?
- To nie o to chodzi, tylko..
- Tylko co? Jest za wcześnie, nie traktujesz mnie poważnie? Czy o co chodzi?
- Liv, nie naciskaj, czuję się przytłoczony tym wszystkim. Mam wrażenie, że przypierasz mnie do muru i niedługo zmusisz mnie żebym Ci się oświadczył.- tego ostatniego naprawdę nie chciał powiedzieć, ale przez nerwy jakoś się wymsknęło. Liv nic już nie powiedziała, po prostu się rozłączyła. - halo..jesteś tam? Pięknie, obraź się, tylko tego mi brakuje.- mruknął pod nosem.
Szklanka, pod wpływem gorącej wody pękła.
- Kurwa.-zaklął i w mgnieniu oka rzucił się do szafki po ścierkę- nawet kawy nie można się w spokoju napić.
Nerwowo posprzątał rozlany płyn i szkła, ponownie włączył wodę w elektrycznym czajniku po czym usiadł i wbił wzrok w otwarte na oścież okno. Przez park ciągle ktoś przechodził, a obserwacja tych ludzi nigdy się nie nudziła. To w tym właśnie parku Harry widział ostatnio Jam i jej zwariowaną siostrę. Obserwował więc te najdziwniejsze istoty jakimi są ludzie. Jedne wesołe, inne pogrążone w smutkach. Zamyślony, zadarł nogi na drugie, stojące obok krzesło. Nawet nie zauważył kiedy, a jego oczy zamknęły się i pozwoliły odpłynąć w piękny świat snów.
*******************************************************************************
Diiiing dooong.....Cisza
Ding doooong..... nikt nie otwierał drzwi, pod którymi wyraźnie czekał gość.
- No cóż, do trzech razy sztuka.
Diiiing dooooooooooong- tym razem gość dłużej przycisnął guzik dzwonka. W końcu jednak rozległ się dźwięk chrupiącego zamka. Ktoś je otwierał.
- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?- pierwsza odezwała się Jam, ponieważ kobieta, która przybyła najzwyklej w świecie stanęła jak słup, a oczy omal jej nie wypadły. Gościem tym była Łucja, a w ręku trzymała bukiet tulipanów. Kiedy ujrzała partnerkę swojego byłego chłopaka, faktycznie osłupiała. Była pewna, że droga do Paul'a i Julki jest otwarta, a związek z głównym bohaterem jej marzeń to tylko kwestia czasu. Wszystko to jednak prysło w sekundę. Poukładała sobie w głowie istniejącą sytuację i wypowiedziała pierwsze słowa.
- Dzień dobry, nazywam się Łucja Schmett, czy zastałam może Paul'a?
- Jasne, wejdzie pani do środka?- uchyliła bardziej drzwi.
- Dziękuję, proszę nie mówmy do siebie per pani.
- A no tak, ja się nawet nie przedstawiłam.- podała rękę pannie wyglądającej jak modelka.- Jam jestem.- wysłała miły uśmiech, chociaż w głowie miała słowa pani Gerber.- a te kwiatki to dla kogo?
- Dla Paul'a. Obiecałam mu, że je kupię. On uwielbia tulipany...
- Tak? A skąd wiesz, jeśli mogę spytać?
- Wiesz co? Kiedyś chodziliśmy razem do szkoły i strasznie dużo rozmawialiśmy, można rzec, że się przyjaźniliśmy.. :)
,,A to jędza...-pomyślała Jam.- nie powiedziała mi, że ze sobą chodzili...co ona knuje..."
Nie zastanawiając się już nad niczym zawołała mężczyznę ciągle obserwując Łucję. Ta również miała wzrok skupiony na dziewczynie swojego ex chłopaka. Trudno by było na nią nie patrzeć. Tego pięknego leniwego dnia nie miała potrzeby, aby się malować, czy upiększać w jakiś inny sposób. Jej włosy porozrzucane były w różne strony, co mogło dać Łucji do zrozumienia, że w czymś im przeszkodziła. Na sobie Jam miała kraciastą koszulę Paul'a. Poza tym to wszystko.
- O, Łucja.., witaj, co ty tu robisz?- Paul przywitał się z nią przyjacielskim buziakiem.
- Wiesz co, przechodziłam obok kwiaciarni i pomyślałam, że kupię Ci te tulipany, które już dawno masz obiecane.
- A tak, dziękuję, chociaż, czy nie uważasz, że to mężczyzna powinien kupować kobiecie kwiaty?
- A tak, racja, ale dzisiaj to wyjątek.
- Wejdziesz na kawę?
Łucja zmierzyła Paul'a wzrokiem i zwróciła uwagę, że on sam również był dość skąpo ubrany, bo owinięty był samym prześcieradłem. Właśnie chyba do niej dotarło, że faktycznie w czymś przeszkodziła.
- Nie, dzięki, pogadamy kiedy indziej. Pozdrówcie ode mnie Julkę.
- Nie ma sprawy, do zobaczenia i jeszcze raz dzięki za kwiaty.
Bez żadnych uścisków opuściła dom. Stanąwszy przed nim uniosła wzrok na okno, z którego machała jej zakochana para i ze sztucznym uśmiechem na twarzy szepnęła:
- Jeszcze się spotkamy....
Jeju masz po prostu maga talent, uwielbiam takie opowiadania, chętnie nadrobię też pozostałe, niczego za dużo i niczego za mało, blog po prostu miód malina :***.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :)))
No i jeszcze twój szablon, jak tylko znalazłam się na twoim blogu, zostałam zawalona z nóg przez ten śliczny szablon.
Fajnie piszesz i bardzo lekko się to czyta.
Powodzenia w dalszym pisaniu, i przypływu weny,
pozdrawiam i obserwuję,
B
http://gdyzgasnaswiatla.blogspot.com/
Ojej! Bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję! Nawet nie wiesz jak cudownie się czuję przez te słowa! :) Szablon zawdzięczam szabloniarce pandzie, do której button jest po prawej stronie :) Jestem przeszczęśliwa! :D Dziękuję za wszystko! Aż chce się pisać <3
UsuńCześc, witam z powrotem :)
OdpowiedzUsuńWidzę duże zmiany u ciebie, bardzo mi się podoba.
Bardzo ciekawy rozdział, fajnie się czytało, tylko troszkę zabrakło mi opisów miedzy dialogami. Ale ogólnie jest naprawdę ok :)
Pozdrawiam
Fajnie, dzięki za wizytę :*
UsuńŚwietne opowiadanie, chętnie przeczytam więcej, masz talent. Sama piszę opowiadanie, niestety ostatnio mam brak weny ale jak byś chciała poczytać to : http://never-say-no-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Powiem Ci szczerze, że ja też czasami mam brak weny, ale wystarczy chwilkę posiedzieć w ciszy i lada moment historia sama się układa ;) Oczywiście wpadnę do Ciebie, pozdrawiam ! :)
Usuń"Ocalić od zapomnienia" jest pamiętnikiem pisanym przez dziewiętnastoletnią Klarę, która nie radząc sobie z wyjazdem przyjaciółki oraz mieszkaniem pod jednym dachem z matką, przeżywającą drugą młodość, ucieka w wirtualny świat.
OdpowiedzUsuńJej życie jest monotonne i doszczętnie wyprane z jakichkolwiek emocji, aż do dnia, w którym dostaje tajemniczy list...
W kopercie, oprócz zniszczonego pergaminu znajduje wyblakłą fotografię oraz niewielki, pokryty rdzą klucz.
Klara staje przed trudnym wyborem, czy pogodzić się z losem, czy stawić mu czoła i rzucić się w wir największej przygody swojego życia.
zapraszam serdecznie
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/