Rozdział 9
Niespodziewana wizyta
Zosia jadła, a Bobik zasnął. Jam bardzo powoli skierowała się w stronę drzwi, za którymi stał niespodziewany gość. Zanim jednak je otworzyła, spojrzała przez wizjer. W pierwszym momencie nie dowierzała własnym oczom. Przetarła je dla lepszej widoczności i ponownie użyła wizjera. Doszło do niej, że się nie myli i przed jej drzwiami we własnej osobie stoi sam Paul. Skąd on tutaj się wziął? Jam zastanawiała się czy mu otworzyć, czy udać, że nikogo nie ma w domu. Przecież mówiła mu, że sobie poradzi. Dziewczyna kolejny raz spojrzała na mężczyznę przez sztuczne ,,oko". Stał on jakiś krok od drzwi i czekał, aż ktoś mu je otworzy. Obok niego stała malutka istota, która trzymała swego opiekuna za rękę.
Ten widok był przesłodki. Jam już miała otwierać, kiedy zorientowała się, że Bobik śpi w salonie, a przecież ani Paul ani Julka nie mogą go zobaczyć. Co robić..? Dzwonek ciągle dzwonił. Dziewczyna w mgnieniu oka zabrała psa razem z legowiskiem i położyła na schodach. Postanowiła, że wpuści gości i szybko zaniesie psa do jednego z pokoi na górze.W końcu Zosia zapytała się cioci dlaczego nie otwiera. Przybiegła pod drzwi i razem z Jam złapała za klamkę.
- Paul! Witaj. Przepraszam, że tak długo, ale miałam słuchawki w uszach i muzykę na maxa. Proszę, wejdź. Złapała go za rękę i wciągnęła do domu.
- Witamy panią doktor.- Dał jej całusa.
Zosia od razu złapała Julkę za rączkę i pociągnęła do salonu, gdzie miała swoje zabawki. Tymczasem jej ciocia próbowała pokierować Paula tak, by nie zobaczył stojącego nieopodal legowiska z Bobikiem.
- Tędy, do salonu.- prowadziła go trzymając za rękę- rozgość się, a ja pójdę do kuchni zrobić kawę.
To była ta chwila. Jam poszła na schody zająć się psem. Jednak coś tu nie grało. Cóż to? Legowisko jest puste? Co za pech! Bobik musiał się obudzić, i gdzieś pobiec. Oby tylko nie przyszedł do salonu- pomyślała i poszła do kuchni wstawić wodę. Kiedy to zrobiła poczuła, że coś kręci się jej koło nogi. Spojrzała w dół, a tam mała Zosia.
- Zosiu, co ty robisz, słońce?
- Bawię się ź Julką w pieśka. A gdzie jeśt Bobik?
- Nie wiem kochanie, pewnie gdzieś biega, tylko nie mów nikomu, że mamy pieska, dobrze? To taka tajemnica.
- Dobzie.
- Chcecie coś do jedzenia albo do picia z Juleczką?
- Siociek.
- Dobrze, to ciocia zrobi Wam soczek, a ty zmykaj do Julki do salonu, żeby nie czuła się samotna.
Mała od razu podreptała na czworaka do salonu. Nie ma to jak małe dzieci. One zawsze coś wymyślą. Zabawa w pieska. Zabawne.
Zanim Jam wróciła do swoich gości obeszła całą górę, i pokoje na dole, aby znaleźć pupilka. Nigdzie go nie było. Nie pominęła też tarasu. Tam również ani śladu po psie. W takim wypadku Jam wróciła do kuchni, aby zaparzyć kawę i przygotować kilka ciasteczek. Kiedy weszła do pomieszczenia Paul parzył kawę.
- O, widzę zabrałeś się za kawę.- uśmiechnęła się
- Tak, słyszałem, że woda się zagotowała, a ty nie podnosiłaś czajnika.- mężczyzna podszedł, złapał Jam za talię i przyciągnął do siebie. Przytulał ją tak wspaniale, że w jego ramionach czuła się obłędnie. I jak mu się nie oprzeć? W ty momencie Jam podjęła decyzję w kwestii tego miłosnego trójkąta. Postanowiła, że da szansę Paul'owi, a Harry niech się spotyka z kim chce. Uczucie nadal w niej było, ale teraz swoją szansę ma Paul.
- Dziękuję za pomoc. Dziewczynki się bawią?- ciągle go całowała ,,na przystanki".
- Bawią się, bawią... W jakieś pieski czy coś..- zaśmiał się Paul- a jak się czujesz?
Mężczyzna stał tyłem do wejścia. Jam miała ogromne szczęście, że właśnie tak wyszło, bo zauważyła przebiegającego przez przedpokój Bobika. Kierował się ku schodom.
- Okej, to ty skończ parzyć kawę, a ja pójdę do toalety. Odkąd u mnie jesteście czuję się coraz lepiej.- pocałowała go tak jakby na pożegnanie.- Tylko ma być dobra- dorzuciła po chwili.
Nie czekając na odpowiedź dziewczyna ruszyła na górę. Uff. Pies leżał na łóżku w jej sypialni. Szczęście w nieszczęściu. Jam zamknęła drzwi do pokoju i szepnęła do psiaka:
- Tylko bądź cicho.
Tymczasem Paul przygotowywał w kuchni dla Jam najlepszą kawę na świecie. Kawa, woda, mleko, cynamon.. i gotowe. Dzieło, jakie stworzył w filiżance zachęcało, aby je skonsumować. Mężczyzna usiadł przy stoliku i czekał na ukochaną. Kuchnia, w której się znajdował była jasna i bardzo dobrze urządzona. Dominowały w niej odcienie bieli i szarości. Kolorowe kwiaty sprawiały, że było tam przytulnie. Minęły dwie minuty. Zegar powieszony nad wejściem też był biały, a jego wskazówki nakreśliły kąt odpowiedni dla godziny 16.15.
Wtem do kuchni weszła Jam.
- I co zrobione? Może przeniesiemy się do salonu, żeby być przy dziewczynkach.- zaproponowała.
- Zrobione- uśmiechnął się zalotnie po czym zabrał dwie filiżanki i ruszył w kierunku wyjścia całując po drodze Jam. Ta z kolei wzięła sok.
Kiedy para usiadła na kanapie zapadła chwilowa cisza. Naprawdę chwilowa, gdyż zaraz odezwała się Jam:
- Może mi coś o sobie opowiesz?
- A co byś chciała wiedzieć? Nie jestem ciekawą osobą.
- Wszystko. Wiem tylko, że jesteś nauczycielem biologii i, że masz 29 lat. Masz dwuletnią córkę, która jak na swój wiek jest bardo dobrze rozwinięta. Sama jestem zdziwiona, że już mówi. Tak więc od czego zaczniesz?- Paul uśmiechnął się bezgłośnie po czym wziął łyk kawy.
- Masz rację Julka to mądra dziewczyna. Pewnie za tatusiem.- oboje się roześmiali. Jeżeli chodzi o mnie to, wiesz jeszcze gdzie mieszkam.- znów ten uśmiech. Był on niesamowity. Rysy twarzy tego faceta były tak bardzo męskie i pociągające, że nie dało się im oprzeć.
- No dobrze, ale co z Twoją przeszłością. Gdzie jest mama Julki? Jak to z Wami było?
- Alicja odeszła od nas jakiś czas temu. Rozwiedliśmy się, bo poznała jakiegoś mięśniaka. Wyjechała z nim za granicę i nie zabrała niczego oprócz psa. Wiedziała, że jest on bardzo ważny dla naszej córki. No i oczywiście ja też się do niego przywiązałem, chociaż na początku nie byłem zachwycony tym, że mamy go mieć. Ale w głowie miałem swój ideał rodziny. Szczęśliwi rodzice, dziecko i pies. No i się zgodziłem. Minął już jakiś rok odkąd Alicja nas zostawiła.
- Przykro mi. Wiesz co z nią teraz? Kontaktowałeś się z nią? Spotyka się z Julką?
- Nie. Słyszałem tylko, że rozeszła się z tym ważniakiem i w ramach rozpaczy pozbyła się psa. Chociaż pod koniec naszego małżeństwa i tak już go nie znosiła, więc nie wiem jak z nim tak długo wytrzymała. Z Julką nie utrzymuje kontaktów. Można powiedzieć, że mała jej wcale nie zna.
Jam słuchała tego wszystkiego z wielkim zaciekawieniem. Część z tych informacji znała już wcześniej. Teraz tylko je do siebie dopasowuje. Zrobiło jej się naprawdę żal Paul'a i Julki. Zostali sami i sami też musieli sobie ze wszystkim radzić. Jeszcze ta sytuacja z psem. Może by im oddać pupila?-myślała. Tylko, że ona sama się do niego przywiązała. Mimo iż nie miała za wiele czasu na zajmowanie się nim, nie chciała go oddawać ot tak.
- Okej, więc już coś wiem. Dziękuję Ci za przybliżenie mi historii Twojej osoby.- Jam pochyliła się i obdarzyła mężczyznę czułym pocałunkiem.
- Nie ma za co. To teraz Twoja kolej.- Paul odwdzięczył się tym samym.
- W takim razie jestem Jam i przyjechałam tutaj tuż po studiach. Mieszkam w Rennes od kilku miesięcy. Na początku mieszkałam z Harrym, którego już widziałeś. Przygarnął mnie do siebie do czasu kiedy nie znalazłam sobie nowego lokum. W ten oto sposób mieszkam w tym domu już jakieś dwa czy trzy miesiące. Udało mi się znaleźć pracę i żyję sobie tutaj jak królowa.
- Cudownie. Czy mogę Cię o coś zapytać?
- Pytaj. Kto pyta nie błądzi.
- Czy chciałabyś zostać oficjalnie moją kobietą? Przepraszam Cię za pytanie, ale musiałem Ci je zadać, bo czuję, że jestem w Tobie zakochany po uszy. Wpadłem w Twoje sidła.
- W moje sidła powiadasz?- mówiła śmiejąca się Jam.- Na nikogo nie rozkładałam żadnych sideł. Wpadłeś w nie z własnej nieprzymuszonej woli.- dziewczyna nie mogła przestać się śmiać. Po tym pytaniu zrobiło jej się cieplej. Poczuła motylki w brzuchu, które w ogóle nie chciały odlecieć.
- Więc Twoja odpowiedź brzmi..?
- Tak, oczywiście, że tak. Bardzo się cieszę, że o to zapytałeś. Chcę być Twoją dziewczyną.
Kiedy Jam odpowiedziała, jej nowy chłopak przysunął się do niej i przytulił. Dziewczyna oparła się o swojego faceta i wtulona w niego z głową opartą na jego ramieniu przyglądała się dziewczynkom.
- Wyglądają jak siostrzyczki.-przerwał tę ciszę Paul.
- Masz rację. Musisz pomyśleć nad siostrą dla Julki.- Zaśmiała się.
- Nie muszę. Musimy- powiedział mężczyzna, podkreślając słowo ,,musimy"
- Och, już bujasz w obłokach przystojniaku. Poczekaj, przyniosę małym coś do jedzenia.
Wstając z kanapy Jam spojrzała na zegar. Była już 17.54. Jak ten czas szybko zleciał.- pomyślała i wyszła z salonu.
Paul został na kanapie szczęśliwy, że zdobył Jam. Teraz miał najwspanialszą, najmądrzejszą i najpiękniejszą dziewczynę pod słońcem oraz najsłodszą córkę, której za nic w świecie nie zamieniłby ani na inną córkę, ani nawet na syna. Paul też spojrzał na tarczę swojego zegarka. Ten również zdziwił się, że już tak późno. Po chwili dziewczyna wróciła do pokoju z tacką pełną jedzenia.
- A ty mój gościu co byś zjadł?
- Dziękuję, nie jestem głodny.
- No co ty, musisz jeść, żeby urosnąć.- uśmiechnęła się
- Naprawdę dziękuję. Chodź lepiej tu obok mnie. Jest dość późno, więc będziemy musieli się zaraz zbierać, a chcę jeszcze chwilę potrzymać Cię w objęciach.- po tych słowach Jam znów była na kanapie. Dziewczynki przerwały kolorowanie i zabrały się za pałaszowanie przyrządzonego posiłku. Jam i Paul zajęci sobą nie zauważyli nawet kiedy dzieciaki zmieniły zabawę z ,,piesków" na kolorowanie.
- Kiedy Twoja siostra przyjeżdża po Zosię?
- Dzisiaj wieczorem. Mówiła, że będzie 0 20.00.
W ten sposób Jam i Paul porozmawiali o swoich rodzinach. Tematów nie było końca. Mogliby tak rozmawiać ze sobą całą wieczność. Julka w końcu zmęczyła się i przybiegła na kolana do taty. Jam musiała zrobić dla niej miejsce, więc sama usiadła, żeby wszystkim było wygodnie.
Minęła kolejna godzina, kiedy zadzwonił telefon. Kobieta sięgnęła po niego i odebrała:
- Tak, słucham?
- Hejka siostrzyczka, ja będę za jakieś 15 minut, już do ciebie jadę. Skończyłam szybciej pracę, więc przybywam.- po drugiej stronie słuchawki słychać było wesoły głos Anny.
- Dobrze, to czekamy. Wstawię wodę na kawę.
- Okej, a jak się ma moja córeczka?
- Jest zdrowa i uśmiechnięta. No co ty, przecież była pod dobrą opieką. Wątpisz w to?- te słowa Jam wypowiedziała z taką ,,sztuczną złością".
- Nie, jak bym śmiała. W takim razie do zobaczenia. papa
- No pa, czekamy.
Po skończonej rozmowie Jam od razu wyjaśniła o co chodzi.:
- To była moja siostra. Jednak będzie chwilę wcześniej.Zosia, zaraz przyjedzie mamusia.
- Mamusia?- zapytała mała.- Hurra!- krzyknęła tak głośno, że aż zaszczekał pies.
- Co to? - spytał Paul- masz psa?
Jam nie wiedziała jak się wykręcić.
- Nie, to pewnie gdzieś na zewnątrz. Pewnie znowu jakiś psiak wszedł do ogrodu. To często się zdarza.- wygdukała na poczekaniu.
- O to ciekawą masz okolicę.- zaśmiał się.- No dobrze, my będziemy już lecieć.- Paul wziął Julię na ręce i pocałował Jam na pożegnanie.- zobaczymy się jutro?- dorzucił.
- Jeśli chcesz...
- Oczywiście, że chcę. Zadzwonię- znowu ją pocałował.
Mężczyzna wyszedł. Jam sprzątnęła naczynia po kawie i kolacji dziewczynek. Usiadła w fotelu, aby odpocząć po takim wieczorze. Musiała się trochę nakłamać z tą chorobą i psem. Odpoczynek jednak nie trwał zbyt długo, bo zaraz do drzwi dzwoniła Anna...
Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł Wam do gustu. Przepraszam, że tak długo pisałam ten rozdział, ale cierpię na brak czasu! Pozdrawiam i czekam na komentarze! :)
Świetne czekam na dalszy ciąg ;) A co do wyglądu bloga bardzo mi się podoba ;) bardzo duża zmiana ;)
OdpowiedzUsuńStaram się pisać dalej, ale ciągle brakuje mi czasu. Obiecuję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział :)
UsuńRozumiem ;) i czekam z niecierpliwością ;)
Usuń