Pierwszego dnia po zakończeniu roku rozpoczęłam pakowanie. Rodzice powiedzieli, że muszę zmieścić się maksymalnie we dwie walizki, bo sami też będą mieli ze dwie. Uzgodniliśmy, że zostaniemy tam dwa tygodnie. Dla mnie wspaniale- bo jedno z moich marzeń zostanie spełnione. Uczyłam się niemieckiego już dobrych kilka lat, i teraz nadarzyła się niezła okazja do sprawdzenia swoich umiejętności. Tego dnia dzwoniłam jeszcze do Natana, ale znowu nie odbierał. Pomyślałam, że mnie unika, ale z jakiego powodu?
Wieczorem ustawiłam swój status, że wyjeżdżam. Nagle większość znajomych zaczęła lajkować mój post. Życzyli mi również udanej zabawy i znalezienia wymarzonego chłopaka. Niespodziewanie swój głos oddał też Natan. Szybko sięgnęłam po telefon i wykręciłam do niego numer. Jednak znów nie odpowiadał. Zaczęłam podejrzewać, że się na mnie obraził. Tylko dlaczego miałby to robić? Przecież nie miał żadnego powodu, a jeszcze w dzień spotkania z Maksem pocałował mnie. Nie widziałam go już dwa tygodnie, i zapowiadało się, że nie zobaczę go przez kilka kolejnych.
Spakowałam się. Sama się sobie dziwiłam, ale zmieściłam się tylko w jedną walizkę. Zabrałam tylko te najpotrzebniejsze rzeczy. Niby jechaliśmy na dwa tygodnie, ale to w zupełności wystarczy. W walizce znalazły się: ubrania(chyba rzecz najważniejsza), prostownica, suszarka, lakiery do paznokci, kosmetyki, obuwie na każdą pogodę, i oczywiście sukienka na jakąś okazję. W sumie zabrałam ją, bo nigdy nie wiadomo co kiedy się przyda. Spakowałam też strój kąpielowy. Może to dziwne, bo w Niemczech nie ma plaż, jak na Hawajach, ale są baseny, i Tropical Islands, które mamy zamiar odwiedzić. Oddzielnie zabrałam laptopa, a do podręcznej torebki komórkę. Budzik nastawiłam na 6.00. O 8.00 odlatywał nasz samolot.
Rano poczułam jak ktoś szturcha mnie za ramię. Myślałam, że to mi się śni, więc spałam dalej. W śnie widziałam Natana. Byliśmy na jakiejś wycieczce i spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę.
Szturchanie nie ustawało. Doszło do mnie, że to rzeczywistość i pora wstawać. Tak, miałam rację. Budziła mnie mama, która stwierdziła, że lepiej będzie jak wstaniemy o 5.30, a nie 6, wtedy nie będziemy się spieszyć.
Wygramoliłam się z łóżka i rozpoczęłam przygotowania. Do porządku doprowadziłam się na godzinę 6.30. Usiadłam w kuchni i czekałam na rodziców aż się do końca ogarną. Spojrzałam w stronę przedpokoju i obok mojej walizki ujrzałam ich dwie. Każdy miał jedną. W końcu wszyscy byliśmy gotowi. Pozostało już tylko zamknąć dom na cztery spusty i ruszyć w drogę.
Na lotnisku byliśmy już za dwadzieścia 8. Lepiej jest poczekać niż być za późno.
Podróż była dość krótka, trwała może ze trzy godzinki. O 11, wylądowaliśmy. Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy było znalezienie naszego hotelu. Po jakiejś godzince tułaczki znaleźliśmy go, a następnie zakwaterowaliśmy się. W naszym hotelowym mieszkaniu były dwa pokoje, i łazienka. Z tego wynikało, że jeden będzie należał do mnie, a drugi do rodziców, przy czym był jeszcze mały przedpokój.
- To co Laura, zjesz coś?- zapytała mam
- Okej, a potem pójdę pochodzić.- odpowiedziałam
- No co ty, nie boisz się sama? Przecież nie znasz jeszcze miasta, a jak Ci się coś stanie? Co ja wtedy zrobię?- mówiła zatroskana mamusia.
- Mamo, daj spokój, przecież znam język, a zgubić się nie zgubię, wezmę telefon okej?- przekonywałam ją
- Dobra jak chcesz.
I tak właśnie zrobiłam, zjadłam coś na szybko i wyfrunęłam z mieszkania. Nie wiedziałam gdzie iść najpierw. Poszłam tam, gdzie pokierowały moje nogi. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i kupiłam coś do picia, zapytałam też jak dojść do Bramy Brandenburskiej. Dostałam odpowiedź i poszłam tak jak mówiła pani w sklepie. Przez kilka pierwszych godzin chodziłam i zwiedzałam. Byłam pewna, że wszystko co porozkładałam sobie na kilka dni, obejrzałam już w pierwszym.
Ten pierwszy dzień zleciał niesamowicie szybko. Zdjęć zrobiłam tyle, że aż zapełniłam całą kartę pamięci.
Wieczorem zjadłam kolację, przerzuciłam te zdjęcia na komputer i wyczyściłam kartę pamięci na następny dzień. Byłam tak padnięta, że od razu zasnęłam.
Tak właśnie mijał mi pierwszy tydzień wakacji. Bez Natana, bez jego głosu, czy troskliwego ramienia, bez jego miłości.
Nadszedł poniedziałek. Zrobiłam to co zwykle i wyszłam na miasto. Poznałam je już dość dobrze i czułam się w nim pewnie. Poszłam do kafejki, którą polubiłam. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Natan. Kurczę, myślałam, że zadławię się sokiem, który piłam. Gapiłam się w ten ekran, aż w końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak, słucham?- zapytałam
- Hej Laura, to ja Natan.- usłyszałam po drugiej stronie, nie wiedziałam, czy mam być na niego zła czy nie, ale bardzo za nim tęskniłam, więc jakoś się opanowałam.
- Hej, o matko jak ja Cię długo nie słyszałam, będzie ze 3 tygodnie. Co tam u ciebie słychać/? Czemu nie odbierałeś telefonu ode mnie? Czemu nie powiedziałeś mi, że wyjeżdżasz?- zadawałam mu tyle pytań, że w końcu przerwał mi.
- Ej, spokojnie. U mnie bardzo dobrze, oprócz tego, że Cię nie widzę. Nie odbierałem telefonów bo..bo..- zawahał się-, kiedyś Ci to opowiem, a nie powiedziałem Ci, że wyjeżdżam-ucichł- też Ci kiedyś opowiem., a jak tam u ciebie Co porabiasz?
- Jak to kiedyś mi opowiesz? Przecież przyjaciołom mówi się wszystko
- No tak, ale to nie jest rozmowa na telefon. To jak tam u ciebie?
- Okej. U mnie spoko, wyjechałam z rodzicami do Berlina na dwa tygodnie. Jeszcze tydzień i będę w Polsce, a ty kiedy wracasz?
- O to super. Ja wracam, za dwa tygodnie. Czy jak wrócę mogę po ciebie przyjść? Chciałbym Ci coś powiedzieć, i wytłumaczyć to moje zachowanie.
- Ależ oczywiście, że możesz, ja też mam Ci coś do powiedzenia i mam nadzieję, że się ucieszysz.
- Dobra, to ja kończę, do zobaczenia
- Do zobaczenia- posłałam mu buziaki i rozłączyłam się
To było coś wspaniałego, Natan do mnie zadzwonił? Ciekawe dlaczego nie odbierał komórki, ale przecież za dwa tygodnie wszystko będę wiedziała. Wtedy też powiem mu, co do niego czuję.
Po wyjściu z kafejki udałam się na spacer. Przechodząc obok placu zabaw zobaczyłam małe dziecko, które zaczepiło się nogawką o śrubę wystającą ze zjeżdżalni. Nie wiem ile mogło mieć lat, ale wyglądało na jakieś 5 lub 6. Była to dziewczynka, zwisająca do góry nogami ku ziemi. Wołała o pomoc, jednak w pobliżu nie było nikogo dorosłego. Podbiegłam do niej i wspięłam się żeby ją zdjąć. Całe szczęście udało mi się to zrobić. Mała była trochę przestraszona, więc usiadłam z nią na ławce i zapytałam gdzie jest jej mama. Ta odpowiedziała, że nie ma tu jej mamy, ale tylko brat, który poszedł do sklepu, żeby kupić jej soczek. Zapytałam czy mam z nią na niego poczekać. Zgodziła się i dorzuciła, że jej braciszek ma na imię Mateus. Tak, dokładnie tak powiedziała, ale oczywiście po niemiecku. Mateusz? Pomyślałam, że jest polakiem, ale co, siostra niemka on polak? No nic, zobaczymy.
Brat dość długo nie wracał, więc zaczęłam bawić się z małą w berka. Na początku nie wiedziała co to jest, ale wytłumaczyłam jej i nawet polubiła to.
Kiedy była moja kolej gonienia, złapałam ją i przewróciłyśmy się na trawę. Przez chwilę czułam się jak mała dziewczynka. Jednak brat w końcu wrócił. Stanął nad nami i zapytał:
- Was machst du meiner Schwester? (Co robisz mojej siostrze?)
- Nichts, wir spielen. (Nic, bawimy się)- nie wstając tłumaczyłam się chłopakowi. Zadzwonił mój telefon. Odebrałam go.
- Halo?
- Córka, kiedy będziesz?- pytał tata- za godzinę obiad.
- Tato, postaram się być za godzinę, a teraz muszę jakoś wytłumaczyć się pewnemu chłopakowi.
- Jakiemu chłopakowi?
- No bo uratowałam jego siostrę na placu zabaw, a jego nie było, bo poszedł po soczek dla niej, a teraz wrócił i jest ciekaw dlaczego bawię się z jego siostrą.
- Dobrze, to jak mu się wytłumaczysz to wróć, okej?
- Dobra, to pa.- skończyłam rozmowę
W tym momencie chciałam dalej tłumaczyć, jednak chłopak mnie wyprzedził.
- Mówisz po polsku?
- Tak, ty też?
- Jak słychać..- uśmiechnął się- Dzięki za ratunek mojej siostry.
- Spoko, nie wiedziałam jak Ci to wytłumaczyć- zaśmiałam się i wstałam
- Matusz-podał mi rękę- Masz ochotę na spacer?
- Laura-Okej, czemu nie?
Poszliśmy. Chłopak był całkiem przystojny, ale ani razu nie pomyślałam o nim jako o obiekcie możliwym na miejsce mojego chłopaka. Rozmawiało nam się dobrze, nawet dowiedziałam się, że ma on dziewczynę. Nie zszokowało mnie to, tylko zachęciło do poznania jej. W końcu musiałam zmykać na obiad.
W kolejnych dniach spotykałam się z Mateuszem i jego dziewczyną. Okazała się być fajną kuumpelą, jednak ja zmuszona byłam do powrotu do Polski. Nie było to miłe rozstanie, jednak obiecałam sobie, że gdy skończę szkołę, to tutaj będę pracować.
W Piątek wylecieliśmy do domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz