wtorek, 29 lipca 2014

Drugie szczęście - Rozdział 5

Rozdział 5

 Bobik stwarza problem

        Przychodnia, w której pracowała Jam była niedaleko domu Paula. Dzięki temu 10 minut, które zostało jej do dyżuru w zupełności wystarczyłoby nie tylko na dojście i założenie fartuszka, ale również na zaparzenie dobrej kawy. Oprócz tej przychodni nr 6 w Rennes były jeszcze 4 inne. W tamtych jednak Jam nie chciała pracować, gdyż były trochę za daleko jej miejsca zamieszkania. Musiałaby wtedy jeździć przez pół miasta autobusem czy też tramwajem. Mieszkając na przedmieściach kobieta miała spokój jaki tylko można sobie wymarzyć. Każdego ranka śpiew ptaków budził ją do pracy, a przebijające się przez okno promienie słońca sprawiały, że dzień zaczynał się pięknie.
Kolejnym plusem tego, że Jam mieszka akurat tutaj jest fakt, że do pracy może chodzić pieszo. To właśnie podobało jej się w tym miejscu.  Mogła szerokim łukiem omijać korki. Kiedy tylko chciała mogła wsiąść na rower, albo włożyć rolki i pomknąć do pracy czując na twarzy miły powiew wiatru.
        Oprócz przychodni w mieście był jeszcze szpital. Tam jednak Jam też nie złożyła swojego CV. Szpital wydawał się jej miejscem, w którym panuje ciągły chaos. Bała się życia w pośpiechu. Jam jest typem osoby spokojnej i ustatkowanej. Bardzo przywiązuje się do jednego miejsca i trudno jej je opuścić.
        W drodze do pracy Jam przypomniała sobie, że musi kolejny raz wyprowadzić psa. Zaczęła zastanawiać się jak wyjść z tej całej sytuacji i czy pomysł z posiadaniem psa był trafiony. W pierwszym momencie chciała zadzwonić do pani Gerber, przecież ona sama mówiła, że gdyby Jam potrzebowała pomocy to może na nią liczyć.  Pomysł ten ulotnił się jednak bardzo szybko, ponieważ starsza pani Gerber też pracowała. Jam nie mogła prosić jej o to, aby wyszła z pracy i zajrzała do psa. Zresztą psa, który nie był jej. Mózg Jam pracował na maksymalnych obrotach. Musiał coś wymyślić. W dodatku gdyby nawet poprosiła Liv (koleżankę z pracy, która dzisiaj przyjmowała pacjentów od rana) o przedłużenie swojego dyżuru to i tak ten pomysł by nie wypalił. Dlaczego? Dlatego właśnie, że Jam miała towarzysza- a nawet towarzyszkę- małą Zosię. To byłby kolejny problem. Jak można prosić kogoś, aby był w pracy za nas i jeszcze zostawiać mu na głowie małego brzdąca? Nie, tak nie wypada. Jam nie przestawała myśleć, aż w końcu nad jej głową zapaliła się żaróweczka z nowym pomysłem. Ta również szybko zgasła. Jam chciała zadzwonić po Paula. To teoretycznie dobre wyjście, ale niemożliwe do zrealizowania. Przecież Paul od razu by poznał Bobika, a wtedy to już na pewno chciałby go zabrać. Możliwe, że by się pokłócili, a Jam tego nie chciała, przecież to fajny facet, cudowny ojciec i nauczyciel.
      W końcu wraz ze swoją siostrzenicą doszła do przychodni. Przed budynkiem wzięła małą na ręce i ruszyła schodami w górę. Jej gabinet znajdował się na najwyższym trzecim piętrze. Kiedy weszły do środka Liv właśnie się pakowała.
- Hej Liv. Jak tam poranna służba?- powiedziała Jam i odstawiła małą na podłogę.
- Hej, hej. Jesteś przed czasem, masz jeszcze pełne 5 minut.- zaśmiała się po czym dodała:-służba, jak służba. Miałam kilku pacjentów, a potem siedziałam sobie i piłam kawkę. Powiedz mi lepiej kim jest ta mała, piękna istota? Nie mów, że już dorobiłaś się córeczki- zaśmiała się kończąc ubierać marynarkę.
- To mówisz, że dzień miałaś ciekawy..To jest moja siostrzenica Zosia. Zosiu przywitaj się z panią Liv.- powiedziała do małej
- Nie przesadzaj, mogę być ciocią- odparła Liv i kucnęła przy małej, która chowała się za nogą swojej cioci.- Jestem Liv kochana, możesz mi mówić ciociu- podała małej rękę po czym dała buziaka.
- Ciocią? Jak chcesz- odpowiedziała Jam i dorzuciła w myślach: -Dzisiaj już poznała jednego wujka, to teraz ma jeszcze ciocię w gratisie.
- Dobra, to ja kochana będę pędzić, bo trochę się spieszę. Zrobiłam Ci kawę. Do jutra.
Kobiety pożegnały się buziakiem.
- To co Zosiu, co będziemy robić?-nie usłyszała odpowiedzi. Może mała się zamyśliła..
Nagle przypomniał jej się Bobik. Nadal nie wpadła na nic godnego uwagi. Chociaż jedyną jej deską ratunku był Paul, to i tak nie zdecydowała się na tak mocne posunięcie.
        Po chwili zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu widniało imię Harry.
- Tak słucham?- odebrała Jam
-  Hej Jami-(Taak do niej mówił)- słuchaj, czy nie masz dzisiaj wolnej chwili? Potrzebuję Twojej pomocy, bo wiesz umówiłem się z pewną dziewczyną i nie wiem co powinienem jej kupić oprócz kwiatów. O właśnie, kwiaty też nie wiem jakie kupić. To jak? Pomożesz mi?- te ostatnie słowa wypowiadał z takim ,,błaganiem" w głosie.
- Cześć Harry. Wiesz co? Dzisiaj będę wolna dopiero około 19.00, bo wtedy kończę pracę. O której umówiłeś się z tą szczęściarą?
- Nie ma problemu, to ja po ciebie przyjadę. Umówiłem się z nią o 21.00 u mnie w domu.
- No okej, to do zobaczenia.
- Wielkie dzięki. Do zobaczenia !- wysłał buziaka przez telefon.
       W tym właśnie momencie Jam pomyślała, że to właśnie Harry wyjdzie z Bobikiem. W końcu przysługa za przysługę. Tak po przyjacielsku. Kobieta chciała jeszcze raz zadzwonić do swojego przyjaciela, jednak nie zdążyła wykręcić numeru, kiedy do drzwi zapukała mama pierwszej pacjentki.
- Dzień dobry, czy już można pani doktor?
- Dzień dobry, ależ oczywiście, zapraszam. Z czym panienka do mnie przychodzi?- Jam zwróciła się do dziewczynki. Z karty wynikało, że ma 13 lat.
- Przyszłyśmy na bilans trzynastolatka.- odpowiedziała za Kingę mama.
- Aha, rozumiem. Proszę Cię Kinga o zdjęcie bluzeczki, żebym mogła Cię zbadać.
   W międzyczasie Jam rozłożyła sobie karty dzisiejszych pacjentów i dodatkowo zdążyła wysłać do Harrego sms'a z treścią: ,,Możesz wyjść z Bobikiem na dwór? Klucze są u pani Gerber".
Tak pani Gerber posiadała zapasowy klucz. Od ostatniego razu kiedy musiała wyjść z psem, Jam dorobiła jej klucz. Pani Gerber była dla niej zaufaną osobą.
       Jam zbadała dziewczynkę, uzupełniła jej kartę i usiadła w fotelu obok Zosi. Ta widać było, że z nudów zaraz zaśnie. Kiedy pierwsza pacjentka wyszła przyszedł sms zwrotny: ,,Okej, nie ma sprawy, czego to ja bym dla Ciebie nie zrobił". Jam poczuła ulgę, że kłopot z głowy.
      Czas w pracy leciał dość szybko. Zosia nadal się trzymała, chociaż oczka kleiły jej się niemiłosiernie. Siedziała teraz przy biurku swojej cioci i rysowała po pustych receptach. To prawda problem z Bobikiem był rozwiązany, jednak nikt nie spodziewałby się, że zaraz pojawi się następny.
Dochodziła 16.00, a po Annie nie było śladu. Ani sms'a, ani telefonu. Cisza..

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe opowiadanie :) zapraszam do mnie http://imprudemmentromantiqe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciągające, naprawdę świetnie piszesz tylko nie uważasz, że stwierdzanie, że w mieście są 4 inne przychodnie to trochę zanudzanie? Oczywiście nie mówię, że to coś złego, po prostu według mnie takie szczegóły są zbędne :)
    monomentume.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe.. Chciałam podkreślić, że wybrała akurat tę. :) Ale przyjmuję wszystkie rady. Bardzo dziękuję ;)

      Usuń
  3. Jejciu!!! Twojego bloga znalazłam dosłownie przed 15 minutami już wszystko przeczytałam. Bardzo mnie zainteresowało, tak samo jak wygląd..Jest super. Czekam na kolejny rozdział. Zapraszam do siebie http://ksiegi-missoula.blogspot.com/
    PS: bardzo dobrze piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję <3 Na pewno wpadnę :) Kolejny rozdział zacznę jeszcze dziś. :)

      Usuń
  4. Hej :)
    Twój blog jest po prostu świetny ♥
    Wygląda cudnie i miło się go czyta :*
    http://fr1h.blogspot.com
    Zapraszam do komentowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję !!!
      Oczywiście, już zajrzałam do Cb. Pozdrawiam ! <3

      Usuń